Zapraszamy do udziału w konkursie użytkownika „knipdul”. Do rozszyfrowania locja po kaszubsku. Swoje tłumaczenia wysyłajcie na adres jacek@sailbook.pl , to które będzie najbardziej bliskie prawdy wygra Kronikę Sportu Polskiegon ufundowaną przez SailBook.
Powodzenia!
Locja po kaszubsku.
Tego dnia wiało z Zyd
Westu i wypływając z Kolku początkowo postanowiłem jic we
wiater aż do Miastczi Rewe.
Na Malem Wiku był presk jak diabł i Knipdul ciężko
pracował na dënëdze przechylony aż do zawietrznych rósli, więc moja wspaniała załoga zgrabnie wykonała
staropolską komendę: Alle Ärsche auf den Hochbord! Gdy woda
zaczęła się wypłycać, jeszcze przed zwelą,
szwertlowy wyciągnął szwertę do 3/4 i odpadliśmy do baksztagu kursem
na Seche Rewe, starając się nie wyjść z szeji. W tym dniu na Wiku
była aba i od Kusfeltu aż do U-boota przez Rewę
przelewała się rolinga. Na Sechech zwykle setki kormoranów.
Czasami w nocnych rejsach bez księżyca nawiguję na ich wrzaski. Na Zyd od
U-boota znaleźliśmy overlup, a że Knipdul jest drachtnym bôtem, z pomocą
dziewiątej dënëgi przepłynęliśmy
na drugą stronę. Byliśmy więc na Wialdzim Wiku i pełnym wiatrem
pożeglowaliśmy do Czarnego Kamienia. A tam niespodzianka. Na jego mniejszym
kawałku wygrzewał się bałtycki zélint i aż się prosił o fotograficzną
sesję. Zrobiliśmy kilka rundek wokoło, co na sztrand bôt-cie jest
proste. Wykonując baut we wieter, szwertlowy musi dokładnie w
linii wiatru wyjąć z nawietrznej kieszeni szwertkasty 1,5 metrową szwertę,
w oka mgnieniu obrócić ją o 180 stopni i wsadzić do tej kieszeni, która po
ukończonym sukcesem zwrocie stanie się nawietrzną, a szyper w tym samym czasie – nie
wypuszczając rôrpëna z jednej ręki – drugą przełożyć otwartą puszkę piwa
z nawietrznego do zawietrznego dosenhaltera, inaczej zawartość się
wyleje na dëchte i futbrekę, która na takiej łódce jak Knipdul jest
jedynym suchym miejscem. Tam przechowujemy wszystkie cenne przedmioty takie jak
GPS (typowe wyposażenie kaszubskich łódek) i co najważniejsze – zapas tytoniu
do pipy!!! ). Od Czarnego Kamienia do Beki wyszedł nam kurs na pół
szôtę. Okazja by wybrać lewoburtową barundë, która prosiła się o to
o dłuższego czasu. Na Depce musimy chwilę krejcowac i znowu
jesteśmy na Malem Wiku, a dokładnie na Reszczim Szorze.
Odpadamy na Nord West Nord i znowu pół szôtem płyniemy prosto na
Setuft .Na pokładzie skończył się zapas tytoniu i alkoholu. Swianty
Josef !!! Robimy ostatni baut i full windem wracamy na
Kolk. I tu mam nerwa. Właściciel przystani jest naszym żeglarskim guru i
nie wybaczy nam żadnego błędu. Bogowie byli łaskawi. Knipdul całuje pomost, firnujemy hislinę z knipdula,
opuszczamy grumot i szprët, na którym klarujemy grota rachbondem,
firnujemy foka i sklarowanego mocujemy do stachaholera, szwertę kładziemy na szotëliô
i odstawiamy nasz bot na anker. Od wody idzie lekki rórëp co
wróży dobre jodro na jutrzejszy dzień, więc pewnie z rana będziemy asac
żagle i bieżec po Wiku . Miło jest pomyśleć, że do heiligersturmu
jeszcze kilka miesięcy żeglowania. Póki
co, idziemy na piwo i bandki na węgliszkach.