„Pisz i Płyń”, czyli morska opowieść Katarzyny Kubiak

0
580

II miejsce w konkursie „Pisz i Płyń”

„Wodny Łowca”

W końcu tata zabiera mnie gdzieś na wakacje. Chociaż przyznam, że zdziwiła mnie ta nagła zmiana. On ciężko pracuje przez cały rok, nawet w wakacje nie brał urlopu. Od śmierci mamy żył tylko pracą. Mama zginęła w wypadku samochodowym, gdy miałam osiem lat. Urodziłam się w Polsce, ale jak skończyłam pięć lat przeprowadziliśmy się do Francji, ponieważ tam mieszkała jego siostra. Jestem jedynaczką i teraz wychowuje mnie on sam, tylko od czasu do czasu wpada do nas ciocia. Biedni nie jesteśmy, powiedziałabym raczej, że możemy pozwolić sobie na dużo zachcianek, ale ja mimo wszystko nie lubię wydawać pieniędzy na głupoty. Tata kupił katamaran dwa lata po śmierci mamy. Zapytałam się go, po co nam to, a on powiedział, że zawsze marzył o takim i zbierał na niego przez wiele lat. Powiedział też, że chciał zatrzeć ślady smutków po śmierci mamy. Nie wiedziałam skąd wziął tyle pieniędzy, ale nie dopytywałam. Nigdy nim nie pływaliśmy, widziałam go tylko raz, a potem o nim zapomniałam. Tydzień temu, tata mi oznajmił, że zabiera mnie na tygodniowy rejs po oceanie Atlantyckim. Oczywiście się ucieszyłam, spakowałam dwie walizki. Dzisiaj musiałam wstać o 8.00, bo tata ma zamiar wypłynąć o 11.00, a ja muszę się jeszcze przygotować. Teraz jest 9.30, mam jeszcze godzinę. Ktoś dzwoni do drzwi, to pewnie Daniel, udało mi się ubłagać tatę, żeby mógł z nami popłynąć.

– Otworzę! – wolałam o tym poinformować tatę, żeby niepotrzebnie nie musiał wychodzić z łazienki. – Hej Daniel! Wchodź do środka.

– Cześć Amanda, już się nie mogę doczekać – obdarował mnie jednym ze swoich uwodzicielskich uśmiechów. Wszystkie dziewczyny zazdroszczą mi takiego przyjaciela. Wysoki brunet, o zielonych oczach, no i jeszcze te mięśnie, ale dla mnie zawsze to będzie zwykły Daniel, z którym kiedyś bawiłam się w piaskownicy. Między nami jest rok różnicy. On w tym roku kończy 18 lat.

-Połóż te walizki w salonie obok moich, możesz sobie tam usiąść, a ja jeszcze idę na górę trochę się ogarnąć.

– Ok, dzięki- wziął walizki i poszedł do salonu. Bywa u nas dosyć często, więc czuje się jak u siebie.

 Dobrze, że mam swoją łazienkę, bo tak to bym nigdy się do niej nie dostała. Muszę spiąć sobie jakoś wygodnie włosy, ale będzie ciężko. Nie lubię ich. Są lekko kręcone o kolorze miedzianym. Zawsze noszę je rozpuszczone, bo nie da się z nich zrobić nic ładnego. Chyba upnę je zwyczajnie w koka.

– Amanda! Pospiesz się! Za 20 minut wyjeżdżamy, a po drodze musimy jeszcze wjechać do cioci!-  Oczywiście tata się niecierpliwi.

– Już idę! Idźcie zanosić walizki do auta!- Samochód zostawiamy obok przystani, a klucze dajemy przyjacielowi taty, żeby potem przestawił go do siebie na podwórko. Mieszka niedaleko, gdzie przycumowany jest nasz jacht.

 Patrząc tak w lustro stwierdzam, że nie wyglądam na 17 lat tylko na 15. Nie należę do osób wysokich, jestem średniego wzrostu, mam do tego trochę piegów na twarzy. Inni mówią, że bardzo jestem podobna do matki, ale ja tak nie uważam. Lepiej pójdę na dół, bo zaraz mamy wyjeżdżać.

– Wszystko już zabraliście z salonu?- Musiałam zapytać. Cały czas myślę o tym, żeby nic nie zapomnieć.

– Tak, wsiadaj do auta, zamknę tylko dom i jedziemy.- Daniel oczywiście zajął miejsce pasażera, no cóż usiądę z tyłu.

                                                                   ***

Zaparkowaliśmy przy samej przystani. Na chodniku czekał już na nas Tomek, przyjaciel taty.

– Witam was! Poczekajcie, pomogę wam z walizkami.- Ostatni raz widziałam go miesiąc temu. Wygląda jakby się postarzał przez ten czas. Na jego głowie widać już więcej siwych włosów.

– Hej Tomek!- Teraz mówię do niego po imieniu, poprosił mnie o to jakieś 3 lata temu – Możesz wziąć moje walizki, ja zabiorę jedzenie i plecak z apteczką.- Podałam mu swoje walizki, po czym wyjęłam torbę z jedzeniem i plecak. Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy na wodzie.

– No to tato prowadź nas na ten jacht. – Wziął walizki i ruszył przodem.

– Chodźcie za mną! – Ruszyliśmy za nim. W około było pełno jachtów, jedne małe, drugie duże. Mimo wszystko, że nasz katamaran widziałam tylko raz, zapamiętałam go dosyć dobrze. Na końcu całego rzędu statków był on, największy ze wszystkich tam się znajdujących jachtów. Nasz należy do tzw. dużych jednostek oceanicznych. Ściany boczne są granatowe, a cała reszta jest biała. Był po prostu piękny. Daniel nigdy wcześniej go nie widział, gdy go ujrzał otworzył usta z wrażenia.

– To ten?- Wykrztusił po chwili.

– Tak, to ten – odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy.

– No to wchodzimy! Chodźcie! – Usatysfakcjonowany tata wszedł na niego po specjalnych schodkach. My ruszyliśmy zaraz po nim. Ojciec otworzył szklane drzwi i wszedł do środka. Z zewnątrz go pamiętałam, ale jak wyglądał w środku, to już zapomniałam.

– Myślałem, że to będzie tylko jakiś niewielki jachcik, a nie statek wyglądający jak 5 gwiazdkowy hotel!- Krzyknął Daniel z radością, jednocześnie rzucając się na jedną z luksusowych kanap.- Już chcę tu spać!

– Podoba się? A co do spania, to macie swoje pokoje. Jest tu ich wystarczająco. Możecie iść sobie jakieś wybrać, a ja muszę pogadać z Tomkiem – powiedział tata ucieszony z reakcji mojego przyjaciela. Daniel po usłyszeniu słów mojego ojca zerwał się, wziął walizki i ruszył korytarzem w stronę pokoi.

– Ale jazda! – Już go słychać. Idę zobaczyć pokój dla siebie.

                                                                    ***

Jesteśmy tu dopiero jeden dzień, a ja mam wrażenie jakby minęło parę dni. Jest tu po prostu cudownie. Tata mi nigdy nie mówił, że umie pływać takim jachtem. Jak go o to pytałam, to mówił, że Tomek go nauczył. Wczoraj był szczęśliwy, a dzisiaj wygląda na lekko podenerwowanego.

– Denerwujesz się czymś?- Spytałam go.

– Nie no co ty, córuś, czym bym miał się denerwować. Idź lepiej zobacz jak tam idzie Danielowi w kuchni.- Ewidentnie słyszę, że się czymś denerwuje, ale jak będzie chciał to sam powie, nie będę go naciskać. Spoglądał co chwilę za siebie przez szybę na wodę, podążyłam za jego wzrokiem, ale nic nie zobaczyłam.

– Dobra idę.- Z daleka czuć było zapach wydobywający się z kuchni. Daniel był dobrym kucharzem.

                                                                   ***

Zjedliśmy kolację. Tata poszedł znowu za stery, a ja z Danielem do mojego pokoju. On rzucił się na łóżko i gestem ręki poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam we wskazanym miejscu i położyłam się obok niego. Chwilę rozmawialiśmy, potem Daniel zaczął coś opowiadać i musiałam zasnąć, bo nie pamiętam, co mówił dalej.

Obudziłam się nad ranem, zobaczyłam, że nie płyniemy, ale pomyślałam, że tata zrobił sobie przerwę. Poszłam wziąć prysznic, a następnie po coś do jedzenia do kuchni. Dziwne, liczyłam na to, że tu go zastanę. Może jeszcze śpi, ale on o tej porze zawsze był już na nogach. Wolałam pójść do jego pokoju i sprawdzić czy wszystko dobrze. Gdy tam weszłam nikogo nie było. Wyszłam na zewnątrz.

– Tato! Tato, jesteś tu?- Spróbuję jeszcze raz, przyznam, że zaczynam się martwić- Tato! Tato!

– Co tak krzyczysz?- To Daniel, nawet nie słyszałam jak się zbliża.

– Nigdzie nie ma mojego taty – usłyszałam jak głos mi drży- Sprawdzałam wszędzie, nie ma go!

– Spokojnie, nie denerwuj się, zaraz do niego zadzwonię – wyjął telefon i wykręcił numer, odczekał parę sygnałów – Nikt nie odbiera.

– Jesteśmy na oceanie, gdzie niby mógłby być! Tato! Tato!- Daniel nie wygląda, żeby się tym przejmował.

– Poczekajmy do południa, przecież nie mógł nas zostawić. Nie denerwuj się tak, na pewno nic się nie stało.

                                                                       ***

Słońce już zachodzi, a go nadal nie ma. Spróbuję zadzwonić po raz 20. Odczekałam dwa sygnały, gdy nagle ktoś odebrał.

– Halo?!- Nie wiem czy to mój tata, ale osoba po drugiej stronie milczy.-Halo, jest tam ktoś? -Usłyszałam chrząknięcie. Przełączyłam na głośnik, aby Daniel także słyszał rozmowę.

– Kto mówi?- Odezwał się gruby, męski głos.

– Mogłabym o to samo spytać. Kim pan jest i gdzie mój tata?- Odpowiedziałam, usiłując zachować spokój.

– Ach, więc Robert ma córkę? No popatrz, a nic nam nie wspomniał, kiedy go o to pytaliśmy. Twierdził, że był sam na statku.

– Co zrobiłeś mojemu tacie?! Kim jesteś? – Teraz już nie mogę zachować spokoju.

– Nic mu nie zrobiliśmy, jeszcze. Przekroczył świadomie nasze granice, nie mogliśmy tego tak zostawić. Złamał przysięgę. – O czym on w ogóle gada?! Jaką przysięgę? Jakie granice? Nic z tego nie rozumiem. Po minie Daniela widać, że on też.- Ach, no tak, przypomniałem sobie, że ty nic nie wiesz o istnieniu naszego świata, ale możliwe, że płynie w tobie krew Roberta, powinnaś wiedzieć, tylko to nie jest rozmowa na telefon, może wpadnę do ciebie na statek, a z resztą, po co ja się pytam, przecież formalnie on należy do mnie.

– Słucham? Nasz katamaran nie należy do pana, mój tata kupił go 2 lata po śmierci mamy!

– Twój tata nie kupił go, tylko dostał, ode mnie, każdy Wodny Łowca dostaje go w postaci domu. Nie będę ci mówił wszystkiego przez telefon, zaraz u ciebie będę. – Po tych słowach się rozłączył. Łzy mi napłynęły do oczu, nie wiem, o czym on mówił, martwię się o tatę, nigdy sobie nie wybaczę jak coś mu się stanie. Daniel się nie odzywa, pewnie też zastanawia się nad tym, co powiedział nieznajomy.

– Może ktoś sobie z nas robi jaja? O czym on mówił? – Chyba sam w to nie wierzył, że mogły to być żarty, słyszałam to po jego głosie.

– Ten facet nie gadał jakby robił sobie żarty, brzmiał groźnie, ale ja również nie wiem, o czym on mówił.

 Podskoczyłam na krześle, gdy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się z nadzieją, że ujrzę tatę, ale zamiast niego za nami stał wysoki mężczyzna w garniturze. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie, ale gdy przyjrzałam się jego twarzy, stwierdziłam, ze jest trochę zniekształcona. Oczy zbyt mocno wklęsłe, uszy na czubkach zakończone szpicem, był łysy, a na brodzie miał tzw. kozią bródkę.

– Jak masz na imię młoda damo? – Odezwał się po chwili.

– A…Amanda – ledwo wykrztusiłam swoje imię.

– No proszę, kolejna osoba na statku, a ty kim jesteś chłopcze? Czyżby Robert miał jeszcze syna?- Odparł z lekką irytacją w głosie.

– Na imię mam Daniel i nie jestem synem Roberta. Przyjaźnię się z Amandą, dlatego tu jestem. To może teraz nam pan wyjaśni, kim jest i o czym mówił przez telefon?

– No tak, oczywiście. Pozwolicie, że usiądę – wziął krzesło i usiadł na przeciwko nas – to może zacznę od początku, czyli jak twój tata miał 18 lat i trafił do nas, Wodnych Łowców.

– Wodnych Łowców? Czyli?- Widzę, że mój przyjaciel również nic z tego nie rozumie.

– Nazywamy się Wodnymi Łowcami, ponieważ polujemy na wodne potwory, oczyszczamy ocean z nich, aby nie przedarły się do ludzkiego świata na ląd. Ocean to brama światów, oddziela nas od ludzi, dlatego każdy Wodny Łowca dostaje od nas katamaran, aby mógł mieszkać na wodzie. Większość naszych statków chronią czary, aby zwykli ludzie przepływający obok, nas nie widzieli. Oczywiście twój tata, zdjął czary ze swojego, ponieważ jak to bywa w młodości, zakochujemy się. Zakładam, że to była twoja matka, bo jesteś do niej bardzo podobna. Przepływała małym jachcikiem ze znajomymi obok Roberta, wygłupiali się i weszli na jego katamaran, on ich pogonił, ale twoja matka chwilę została. Potem zakochali się i twój tata postanowił złamać prawo, czyli poślubić człowieka, a to oznacza zakończenie bycia Wodnym Łowcom. Jest takie prawo, że jeśli jeden z nas wyrzeknie się bycia w naszym świecie, nie może przekraczać granicy. Tylko ludzie jej nie widzą, a my tak, dlatego musieliśmy go aresztować. Twoja matka nic nie wiedziała o naszym świecie. Robert był bardzo bogaty i nie chciał wyjaśniać skąd ma pieniądze, więc odstawił swój statek na przystań i powiedział jej, że go sprzedał. Nie możemy go zabrać, ponieważ dajemy go każdemu na zawsze. A ja jestem Melior, ich nauczyciel, a także można powiedzieć.. szef. Uczę ich oraz wydaję rozkazy. Nasza siedziba jest pod wodą. Oczywiście niewidoczna dla ludzi, ale założę się, że ty byś mogła ją zobaczyć, czuję, że jesteś podobna do matki, ale pochodzenie zachowałaś po ojcu. Niestety, jeśli zdecydowałabyś odwiedzić tatę, twój przyjaciel nie będzie mógł iść z nami.- Nasuwało mi się mnóstwo pytań na język, ale nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Siedzieliśmy tak w milczeniu, aż ciszę przerwał Daniel.

– Ale jazda z tymi Łowcami! No, ale nie ma mowy, że puszczę Amandę samą z panem.

– Chcę się zobaczyć z tatą. Poczekasz tu Daniel, nic mi nie będzie.- Jestem tak zdenerwowana, trudno mi uwierzyć w to wszystko, co mówił ten facet, ale wygląda na to, że mówił prawdę.

– Zapewniam cię chłopcze, że twoja przyjaciółka wróci tu cała i zdrowa.

                                                                   ***

Trudno było przekonać Daniela, ale jakoś się nam udało. Stoimy na jakimś holu i czekamy aż strażnik otworzy przed nami kraty. Zaraz ruszyliśmy przed siebie. Melior nakazał mi iść za sobą. Skręciliśmy na lewo, nad nami znajdował się sufit ze szkła, przypominało mi to oceanarium. Wydawało się, że szyba zaraz pęknie i nas zaleje, ale przewodnik zapewnił, że tak się nie stanie.

– Zaraz będziemy na miejscu, twój tata jest zamknięty w jednym z pokoi.- Mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, zatrzymał się przed drzwiami i wyszukał właściwy, po czym przekręcił go w zamku. Weszliśmy do środka. Gdy zobaczyłam tatę, rzuciłam mu się na szyję.

– Jak dobrze, że nic ci nie jest! – Krzyknęłam. – Ale to, że cieszę się na twój widok, nie oznacza, że nie jestem na ciebie zła! Jak mogłeś okłamywać mnie i mamę?

– Nie chciałem was w to wszystko mieszać, przepraszam, teraz wiem, ze źle postąpiłem.

– Możesz z nami wrócić do domu? Daniel czeka na statku, tak się o ciebie martwiliśmy.

– Mówiłem ci już, że twój ojciec złamał prawo i przekroczył granice – odezwał się Melior. Co oni mają zamiar z nim zrobić? Przecież go nie zamkną, nie mogą!

– A co chcecie zrobić? Przecież go tu nie zamkniecie do końca życia, za przekroczenie głupich granic! – Nie wytrzymałam ze złości, musiałam się wydrzeć.

– Nikt tu nie mówi o zamykaniu, mówiliśmy to już twojemu tacie. Chcemy, aby wrócił do bycia Wodnym Łowcom, był najlepszy, straciliśmy ostatnio dwóch dobrych, przydałaby się nam pomoc. Możesz tu zostać razem z nim. Przejdziesz specjalne szkolenie i będziesz mogła również do nas dołączyć. Ta decyzja należy do ciebie no i do Roberta. Albo go zamkniemy w więzieniu, albo będzie służył nam i ludzkiemu światu. – Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie mam zamiaru być Wodnym Łowcom, chcę wrócić z tatą i Danielem do domu.

– Tato? Chyba nie chcesz mnie zostawić? I Daniela? – Zapytałam się z nadzieją, że powie, że wróci z nami do domu, chociaż wiedziałam, że nie może.

– Córeczko, niestety muszę tu zostać, postanowiłem, nadal będę Wodnym Łowcom. Teraz decyzja należy do ciebie, czy chcesz wrócić z Danielem do domu czy zostać tutaj i do nas dołączyć.
– Zaraz się popłaczę.
– Nie Amanda, nie płacz, bądź silna, nie możesz się teraz rozkleić, nakazałam sobie. Oczywiście, że nie zostawię swojego przyjaciela, nie chcę mieszkać na oceanie, chociaż na statku było cudownie, ale jeśli wrócę do domu, nigdy nie zobaczę taty?

– A będę cię mogła widywać jak tutaj nie zostanę? – Obydwoje skierowaliśmy wzrok ku Meliorowi.

– Amando, czy jesteś pewna, że nie chcesz z nami zostać? Służyć ludzkości? Przydałaby się nam pomoc. – Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. To chyba oczywiste, że nie zostanę tutaj.

– Tak jestem pewna, chcę wrócić do domu, a teraz, czy może mi pan odpowiedzieć na moje pytanie? Czy będę mogła widywać ojca? Proszę mnie zrozumieć – znowu zbierało mi się na płacz, głos mi drżał, ale próbowałam, nie robić z siebie małego dziecka i się nie popłakać.

– Hmm… Nie było by to niezgodne z prawem, ale twój tata będąc teraz Wodnym Łowcom nie będzie miał dużo wolnego czasu.

– Ale oczywiście zawsze znajdę czas dla córki – odparł mój tata, bardzo go kocham, nie chcę się z nim rozstawać, ale skoro to konieczne, najważniejsze żeby był szczęśliwy.

– Amando, odprowadzę cię teraz na statek, Robert pójdziesz z nami, popłyniecie z powrotem na przystań, tam odstawisz dzieciaki, powiesz Tomkowi, żeby ich zawiózł do domu, a sam wrócisz tutaj, zgoda? – Przypomniałam sobie o Danielu, że teraz siedzi sam na statku i martwi się o mnie, chcę jak najszybciej do niego wrócić.

                                                                  ***

Jesteśmy już na przystani. Wyjaśniłam wszystko Danielowi po drodze, był w szoku, ale cieszył się, że wolałam wrócić do domu. Widzę Tomka, idzie po nas.

– No to czas się pożegnać. Do zobaczenia córeczko, będę tęsknił, nie wiem, kiedy się zobaczymy, ale będę codziennie dzwonił, obiecuję. – Teraz już mogę się popłakać. Łzy zaczęły mi cieknąć z oczu. Przytuliłam się do taty.

-Papa tato, kocham cię.

– Ja ciebie też. – Wypuścił mnie z objęć, po czym podszedł i uściskał Daniela. – Zaopiekuj się nią dobrze.

– Oczywiście, proszę pana. – Odparł, odwzajemniając uśmiech mojego taty. Zeszliśmy z pokładu, chwilę machaliśmy za odpływającym katamaranem. Potem Tomek pomógł nam z walizkami i wsiedliśmy do samochodu. Przyjaciel taty odwiózł nas do domu. Daniel został u mnie jeszcze przez niecałe dwa tygodnie, ponieważ nie chciał się tłumaczyć swojej mamie, dlaczego wróciliśmy wcześniej. Okazało się, że moja ciocia o wszystkim wiedziała, teraz odwiedza mnie codziennie. Wiem, że ona też ma swój jacht, też była kiedyś Wodnym Łowcą.

                                                          ***

Minęło już parę lat od tamtego wydarzenia. Mam 23 lata, postanowiłam się związać z Danielem. Na razie jesteśmy tylko parą, może kiedyś weźmiemy ślub. Ciocia oddała nam swój jacht, postanowiliśmy zarabiać dzięki niemu na życie. Organizujemy rejsy po oceanie. Tak mogę widywać się z tatą. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi.

 

Konkurs organizowany przez portal SailBook.pl w ramach regat SailBook Cup 2013 pod patronatem Marszałka Województwa Pomorskiego, Honorowego Konsula Szwecji w Gdańsku oraz Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Parterami projektu są Miasto Pruszcz Gdański, Gmina Cedry Wielkie i Gmina Pruszcz Gdański.

Fot. Puchar Mariny Gdańsk/ Robert Urbański

Komentarze