A może tak „Rozmówki żeglarskie”?

0
1003
Sprawa wydaje mi się trudna, ale może nie zupełnie beznadziejna. Język angielski tak się rozpanoszył po całym świecie, że już medycy, biolodzy, zoolodzy, ornitolodzy,
botanicy,  famaceuci porzucają łacinę. A tu raptem, ni z tego, ni z owego Tomasz Twardowski upomina się o „żeglarskie rozmówki” po francusku i hiszpańsku.
Fakt – Francuzi brzydzą się angielskim, Hiszpanom on zwisa. Tylko w skandynawskim porcie nie ma co zadawać głupich pytań w rodzaju  „do you speak English?” 
Wiadomo – każdy mówi.
Do rzeczy – w czym rzecz?
A może by tak sprawę rozpoznać bojem – na przykład publikując w SSI odcinki żeglarskich elementarzy francuskiego i hiszpańskiego?
Problem widze „tylko” jeden. Kto by się chciał w to pobawić ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
—————————————–

Witaj Jurku.
Chciałem poruszyć temat „języka żeglarskiego”.
Jestem totalną nogą językową, uczenie się obcego języka sprawia mi olbrzymią trudność, a co najgorsze wystarczy parę miesięcy i nic nie pamiętam – w przeciwności do zagadnień technicznych.
Dlatego bardzo przydatne są dla mnie wszystkie (cały jeden) podręczniki z językiem dla żeglarzy. W moich próbach dogadania się z kimś w porcie lub na innym jachcie/statku wystarcza mi pewien podstawowy zakres słów z danego języka, parę słów specjalistycznych i gramatyka na najprostszym poziomie. A że Kali być głodny to dostać jeść, mi nie przeszkadza, bo zazwyczaj osoba po drugiej stronie reprezentuje podobny poziom językowy (gdy mówimy po angielsku).
Wszystkie kursy językowe (oraz podręczniki) jakie znam oferują pełną naukę języka ” ze spotkaniem u cioci na urodzinach ” w czasie przeszłym, przyszłym, teraźniejszym, zaprzeszłym itd.
Nie udało mi się natomiast znaleźć prostego kursu, który nauczyłby mnie podstawy : zgłoszenia w porcie, śluzach, rozmowy z mechanikami, szkutnikami, zamówieniem jedzenia w restauracji, zakupami itd., bez całej masy ” zbędnych ” słów. Jedyna książka na jaką trafiłem to „Angielski dla żeglarzy” wydawnictwo Almapress. Jest tam to co niezbędne, umożliwiając porozumieć się podczas rejsu, choć brakuję części lądowej – restauracje, zakupy. 
Wadą tej książki jest to, że angielski jest uczony w szkołach, na studiach i jako tako w nim rozmawiam w zakresie dużo szerszym. Ale juz po hiszpańsku, niemiecku czy francusku ni w ząb. Zapisanie sie na normalny kurs językowy nie wchodzi w grę.
Dlatego chciałem podać pomysł napisania podobnego podręcznika w innych językach niż angielskim, a może zorganizowanie specjalistycznych kursów dla żeglarzy. Przecież ogromna rzesza nas pływa po całym świecie, gdzie ludzie rozmawiają po hiszpańsku, francusku a po angielsku nie. (Szczególnie Francuzi mają awersję do mówienia czegoś po angielsku, choć niejednokrotnie znają ten język lepiej ode mnie .)
Pozdrawiam
Tomek Twardowski

 

Komentarze