Tydzień 1: 19 – 27.08.2017 r.
I tak zleciał pierwszy tydzień, a nawet lekko ponad, czyli około 1/40 już za mną :)Pierwsze 3 dni to u mnie zwykle łapanie rytmu. Dosłownie i w przenośni. Raz, że trzeba po prostu przyzwyczaić do bujania na tej konkretnej łódce. A dwa, że trzeba nakreślić sobie plan każdego dnia. Ile i kiedy śpimy, jemy, imprezujemy. Co gotujemy, ile przysługuje słodyczy, wody gazowanej. Kontrola techniczna łódki, jej trym. Oczywiście też jest nawigacja i ściąganie prognoz pogody. Mamy wiec plan dnia i tygodnia i pozostaje się tylko zastosować do tych przykazań 😛 Nikt nie mówił ze będzie lekko 🙂
Co do mojej 6 dniowej obsuwy startu to sytuacja dość oczywista. Życie i plany na lądzie, a życie na jachcie to kompletnie inny świat i postrzeganie sytuacji. Decyzje zapadają zupełnie inaczej i na podstawie innych przesłanek. Ma być bezpiecznie i skutecznie. I tylko, ale też aż tyle. Nie zamierzałem np. startować dwa razy, bo w wyniku permanentnego przemęczenia bym o czymś zapomniał, albo źle ocenił sytuacje pogodową i władował się niepotrzebnie w głupią sytuacje w nieciekawym (czyt. blisko brzegu ) miejscu.
Tydzień 2: 28.08 – 03.09.2017 r.
Na logu razem nawinięte jest 1669 mil i 1441 mil „do celu”(5,31%). Średni przebieg to ponad 113 mil na dobę. Dla mnie to osobiście super wynik. Bałam się, że na początku, bardzo przeciążony jacht (o ponad 1200kg) będzie płyną dość dostojnie (…).
Nie forsuje zresztą jachtu. Gdy wieje słaby wiatr lub też bezwiatr jacht idzie na foku marszowym i grocie z 1 lub 3 refem. Wynika to po pierwsze z tego by nie obciążać niepotrzebne takielunku, który musi ciągnąć łódkę ze spora nadwagą. A drugie wynika z tego, że głównie żegluje fordewindem na tzw. motyla. (…)
Woda ma już 24 stopnie Celsjusza, powietrze jest za gorące w dzień i zaczęły mnie atakować zwierzęta. Najpierw zwiad, dwa nieduże kalmary. Jeden majstrował przy solarze a drugi przy podstawie masztu. Ale w niedziele to już nie były żarty. Do kabiny wpadł tak duży osobnik, że na patelni by się ledwo zmieścił. Trochę przestrzelił, gdyż jego paszcza wylądowała 20cm od mojej stopy. Mogłem zginąć!!! 😉
Tydzień 3: 04.09-10.09.2017 r.
Mamy za sobą 8,55% całej trasy, choć jej przebieg i długość jest oczywiście sprawa otwartą. A przy okazji poprawiłem najlepszy przebieg dobowy rejsu. Teraz to 149 mil w 24h. Cyferki się zmieniają i tak to leci. Bo tak naprawdę, nie dzieje się nic. Jacht płynie, sam. Ja notuje kolory Oceanu w pamięci. (…)
Tydzień 4: 11.09-17.09.2017 r.
Zgodnie z przewidywaniami ciężki odcinek. Przecież to równikowa strefa cisz. Poza koszmarnym upałem było nieźle. Średnio z północy na południe robiłem po 104 mile na dobę. Średnia dobowa prędkość jachtu była oczywiście lepsza, ale wiadomo jacht żaglowy bardzo rzadko płynie idealnie do celu. I droga jego jest zazwyczaj dłuższa.
Mądre książki np. locje zalecają by płynąć na zachód od wysp Cabo Verde i przeciąć równik co najmniej na 27W (południku) lub jeszcze dalej na zachód. Hmmm… nie ja pierwszy który ma autorskie podejście do tego tematu. Przetnę równik pewnie w okolicach 24W podobnie jak Henryk Jaskuła. A Robin Knox Johnston zrobił to jeszcze 400 mil bardziej na wschód (…)
Oczywistym kłopotem jak zwykle był Ozi który miedzy innymi wsadził źle zabezpieczoną kamere GoPro do wody, a chwile później próbował odciąć sobie palec. Na szczęście kapitan szybko to ogarną, opatrzył i w zasadzie jest juz zagojone.
7180_P9030259(1).webp
Tydzień 5: 18.09-24.09.2017 r.
Równik został w zasadzie zignorowany. Atlantic Puffin ze słodko śpiącym sternikiem przeciął go na południku 22°40,1 W około 3 nad ranem 20 września czyli nim zrobiło to słońce. Równik był średnią atrakcją w natłoku innych. Najpierw w nocy 18.9 obudził mnie niesamowity hałas. Wiało 6-7B z bajdewindu, a budzikiem okazał sie łopoczący fok. Pękło ucho w rogu fałowym żagla. Fok zjechał na dół, a fał został na topie. Postawiłem foka na fale spinakera i jak najszybciej wróciłem do koji spać nim dotrze do mnie jak DUŻY będę miał problem.
W środę miałem bardzo dużo pracy. Odkręciła sie od podstawy tuleja prowadząca wytyk żagli dodatkowych. Poprawiłem prowadzenia kontraszotów grota i obciągacza bomu. No i zmieniłem dacronowego foka marszowego na drugiego. Wykonany jest z pancernego Hydranetu, ma możliwość zarefowania, a w liku przednim nie ma stalówki tylko jest dynema. No super ci on! Nazywam go fokiem południowym.
Tydzień 6: 25.09-01.10.2017 r.
Zrobiłem 17% trasy. Te łatwiejsze procenty. Zostało „tylko” nieco ponad 22 tys. mil, czyli jeszcze jakieś 40 tys. kilometrów. Bez postojów i przeglądów technicznych, tankowania i zmiany kierowcy. Z drugiej strony na tak fantastycznej łódce to żaden wyczyn 🙂
Tydzień spokojnej, ale mało komfortowej żeglugi. Ciągły bajdewind 5-6B, momentami 7B. Przeładowany Puffin zamienił się w małą pomarańczową łódź podwodną. Wszystkie wywietrzniki zamknięte. W zejściówce została tylko 5cm szpara dla wentylacji. Permanentny przechył na jedną burtę i przede wszystkim dzikie wyskoki z fali na falę. (…) Najbardziej niepokojące objawy traktowania łódki jak buldożera docierają przez najbardziej na morzu wyczulony zmysł – słuch. Najbardziej zatrważa cisza. Budzi mnie czasem w pół sekundy brak dźwięku. Szumu wody opływającej kadłub. Dociera do mnie, że co najmniej pół jachtu leci w powietrzu i za sekundę uderzy w falę.
Tydzień 7: 02.10-08.10.2017 r.
Jedna piąta za mną, tak jak jeden z Oceanów – Atlantyk. Wpływam na Ocean Południowy. Wypadłem z objęć południowo-wschodniego pasatu, a jestem w południowej wersji końskich szerokości czyli strefie zmiennych wiatrów. Wszystko się zmieniło. Bywają całe dni kompletnie bezchmurne, czasem mży. Gdy przyświeci słońce robi się bardzo ciepło, nawet parno, ale generalnie jest chłodniej. Temperatura wody regularnie dzień po dniu spadała o 1 stopnień (…).Noce są już zawsze chłodne. Zastosowanie maja też koszulki, gatki, skarpetki. Jest miło, jest przyjemnie. Po zachodzie w kabinie rozpływa się przyjemne ciepło od strony kuchenki, na której dochodzą różne pyszności jak ryż z szpinakiem, chleb, ciasto czy barszcz ukraiński (Zielone Pojęcie RULEZ) W końcu można zasiąść do książki z kubkiem gorącej herbaty i nie jest to forma piekielnego masochizmu.
Jestem wiec na poboczu autostrady czyli Wiatrów Zachodnich. Dwa jej słynne pasy to Ryczące Czterdziestki i Wyjące Pięćdziesiątki. Ja szukam dogodnego miejsca i momentu żeby włączyć się do ruchu.
Tydzień 8: 09.10-15.10.2017 r.
Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Dlatego też pewnie odbieram ten rejs kompletnie inaczej niż ta większość, która go śledzi z oddali. Dla części to będą wakacje pod żaglami. Cześć bardziej zainteresowana kojarzy Ryczące Czterdziestki, Horn, najbardziej odludne miejsce świata, brak wsparcia, samotność , chłód, sztormy, Mount Everest oceanów itp. Mam tu swoje codzienne rytuały, stresy, przyjemności. Czasem są to odwrotności pragnień z lądu (…)
Ale są też wspólne mianowniki. Coś, czego pragniemy i na oceanie i na lądzie. To ciasto. Ciasto sprawia, że mamy siłę rano wstać i ruszyć do 8h kieratu. Przez 5 dni w tygodniu zmuszamy się do wypełniania obowiązków by w sobotę wejść do kuchni i własnymi rękoma tworzyć aromat, smak, ciepło, uśmiech na twarzy dziewczyny gdy na talerzyku obok kawy zobaczy wasze dzieło. Dla ciasta przebijam się przez sztormy i cisze, cierpię nie wyśniony sen, zmywam naczynia.
Sponsorzy i partnerzy rejsu „Call of the Ocean”: Stocznia Northman, Eljacht. OceanTeam Sailing School, Selden, Marineworks, Sail Service, TBS, Crewsaver, Ronstan, Ahoj, Kompas, Morka, Zielone Pojęcie, This1, Dzik Podłogi, Szkoła Żeglarstwa Gertis, AppYourself, Jacht Klub Kamień Pomorski. Szymon Kuczyński jest ambasadorem Mariny Kamień Pomorski.