Gotowanie na jachcie – Pasteryzacja jedzenia na rejs

0
1351

W tej części w wielkim skrócie omówię przygotowywanie potraw z zaproponowanego menu. W skrócie, ponieważ to nie są jakieś dania wymagające wysokiego kunsztu kucharskiego.
Każdy potrafi odgrzać czy podsmażyć kiełbasę, zrobić kanapki , usmażyć jajecznicę. Przy tej ostatniej potrawie proponuję używać mleka. Jajecznica się tak nie ścina i jest łatwiej podzielna> Ma to znaczenie, jak robimy ją z 20 jaj. Można jeszcze, po usmażeniu, zetrzeć na nią trochę żółtego sera. Parmezanu raczej szkoda, ale jak kto ma ochotę, czemu nie. Przejdźmy do zup. W kilku obiadach proponuję użyć sytych zup z torebki, bez konserwantów. Przepisy są tam zawarte, można i trzeba dosmakować. Zupę ogórkową możemy robić z torebki ( są dobre), ale i z przecieru. Pamiętajmy, aby dodać kostkę bulionową a jeszcze lepiej bulionetkę drobiową.

PRZEPISY:

Zupa pomidorowa
Zupy te z torebki jakoś nie zdobyły mojego zaufania i dlatego zawsze robię je osobiście.
Bazą są przeciery pomidorowe ( nie mylić z koncentratami), raczej w kartonach, bo bezpieczniej przewozić. Zagotowuję wodę (plan to 0,4 L/os. Na 6 osób używam dwa kartony przecieru i uzupełniam wodą. W sumie ok. 2,4 L. Zagotowuję, dodaję bulionetkę ( kostkę) oraz słoik mały koncentratu pomidorowego. Posolić, popieprzyć i troszeczkę cukru, aby nie była zbyt kwaśna. Z przypraw można dodać ciut bazylii. Jak chcemy sytą, po meksykańsku, wrzucamy puszkę kukurydzy. W innym wypadku dodajemy ryż lub kluseczki.

Zupa grzybowa
Są godne polecenia z torebki, ale ostatnio odkryłem polski rarytas, produkowany w Brusach, w firmie Nasza Chata (http://www.nasza-chata.pl/). Koncentrat grzybowy na bazie którego wychodzi wspaniała zupa jak i sos.

obraz nr 1

Przepisy są podane na słoiku ( na torebce też), więc sobie darujemy opisy. Do zupy grzybowej absolutnie kluseczki lub lane ciasto.
Zupy zaproponowane w jadłospisie nie są obowiązkowe, ale mają zalety w warunkach rejsowych. Są syte i szybkie do zrobienia.

Drugie dania
Jadłospis przewiduje kotlety schabowe, jajka w sosach, które to potrawy nie wymagają też szerszego opisu, aby nikogo nie obrażać. Dodam tylko, że sosy robię na bazie sosów białych z torebki. Dodając chrzan, musztardę, koperek i ich kombinacje, otrzymujemy potrzebny sos.
Wyzwaniem są: zupa węgierska – bogracz, chińszczyzna i gulasz. Tak przy okazji, bogracz to nazwa kociołka na trójnogu, w jakim węgierscy kowboje wieczorem gotują sobie kolację. Po prostu zupa z kociołka.
Dania te robię na bazie zawartości słoików, w domu przygotowanych i pasteryzowanych. O pasteryzacji będzie w dalszej części. Kto nie chce pasteryzować to robi to albo na konserwach, albo kupuje na miejscu mięso lub pierś kurczaka. Dla adriatyckich żeglarzy, nie wymawiajcie w Chorwacji słowa „kurczak”. To bardzo brzydkie słowo w ich języku. Po ichniemu kurczak to „pile” i tak prosić :).

Z domu więc przywożę wyliczone ilości słoików, zawierających mięso wieprzowe (karczek) i kurczaka (z piersi).
One są bazą do dania podstawowego. W słoiku znajduje się głównie mięso, z minimalną ilością sosu. Oczywiście, aby oszczędzić miejsca. W domu przygotowuję to, w wypadku karczku, jako niezbyt ostry gulasz. Na miejscu, jeśli mam zrobić potrawę jednodaniową, w tym wypadku bogracz, postępuję następująco:
– podsmażam pokrojoną w kostkę cebulę;
– wrzucam zawartość słoika (1L np.);
– dolewam wody;
– dorzucam papryczki chili, sól, pieprz;
– dodaję przecier pomidorowy;
– pokrojone w grubą kostkę ziemniaki (można je zastąpić lanym ciastem lub kupnymi kluseczkami).
Podajemy z grubo pokrojonym białym chlebkiem. Do tego czerwone wino, broń Boże piwo lub wódkę!

W wypadku chińszczyzny, podobnie, wyrzucamy zawartość słoika z kawałkami piersi kurczaka w chińskie przyprawie, dodajemy malutko wody, bo to ma być gęste, doprawiamy do smaku, np. sos sojowy. Podajemy z ryżem i surówką z chińskiej kapusty.

Sałatka
– siekamy główkę chińskiej kapusty;
– solimy i pieprzymy do smaku;
– wciskamy trochę soku z cytryny i dodajemy z trzy łyżki majonezu;
– szczytem elegancji jest dodać pokrojone w paseczki brzoskwinie (z puszki) oraz rodzynki.

Pasteryzacja jedzenia na rejs:

Proces przebiega w temperaturze 100 o C, to oczywiste, ponieważ bez podniesienia ciśnienia, wyższej temperatury nie osiągniemy. Pasteryzację wykonujemy 2-3 krotnie. W żadnym wypadku, raz po raz, bo to tylko strata gazu. Rzecz w tym bakterie przy pierwszym gotowaniu nie giną, pozostaje takie coś, co po ostygnięciu powoduje ponowny rozwój bakterii. Dlatego czekamy z ponownym gotowaniem, aby im dać szansę, po to aby zaraz je zabić, gotując po raz drugi. Jak jesteśmy ostrożni, to i trzeci. Ja gotuję dwa razu i wystarczy, żyję do dziś. Gotujemy od 30- 45 min każdorazowo. Słoiki używajmy z zamknięciem Twist i nie żałujmy sobie, za każdym razem nowe zakrętki. Uszczelki gumowe, tradycyjne , nie zalecam. Oszczędniejszym i bardziej pewnym sposobem na zabicie bakterii jest stosowanie szybkowaru ( bakterie coli giną w 118 o C).

Na dno kładziemy coś, aby uniemożliwić kontakt słoika z dnem ( pęknie), zalewamy wodą, podobnie jak w poprzednim wypadku do 2/3 wysokości słoika, zamykamy szybkowar i gotujemy 0,5 godz. Liczymy czas, jak to w szybkowarze, od pierwszego wyrzutu pary przez zawór cisnieniowy. Gotujemy tylko raz, bo wszystko udało się zabić na śmierć 🙂

Po wyjęciu obracamy do góry dnem i pozostawiamy do wystygnięcia. Dobrze przygotować sobie etykiety do naklejenia.

 

 

Za zzgodą autora: http://www.przewodnikzeglarski.pl/przepisy-i-pasteryzacja-jedzenia-na-rejs.html

Komentarze