Z regat na Majorce wróciłem niezadowolony. Ubiegły tydzień zapakowałbym najchętniej do worka i gdzieś głęboko zakopał, zapominając szybko o męczarniach i słabym wyniku jakim jest jedenaste miejsce jakie zajęliśmy w tych zawodach.
Nie skory też byłem do pisania tej relacji. Człowiek z natury lubi dzielić się i opowiadać o sukcesach i przyjemnych doświadczeniach, aniżeli o porażkach i kłopotach. Jednak od samego początku swojej kariery postanowiłem być prawdziwy i mówić o tych dobrych i tych słabszych momentach w jakich się znalazłem. Tak wychowali mnie rodzice za co jestem im wdzięczny. Wiele razy usłyszałem, że to cenna cecha i rzadkość mówić w dzisiejszych czasach tylko prawdę. Nie koloryzować, nie upiększać, nie ukrywać słabości czy niepowodzeń. Kilka razy mi się za to „dostało” ale ja nadal robię to co uważam za stosowne i prawdziwe.
Podczas regat na Majorce panowały warunki słabego wiatru. Dawno przy takich nie pływaliśmy. Przez ostatnie dwanaście miesięcy żeglowaliśmy tylko przy średnich i silnych wiatrach. Okazało się, że przy słabym wietrze mamy bardzo duże braki. Ciężko nam było wyczuć łódkę, optymalnie sterować i przechylać łódkę, ustawiać naciąg want i pochylenie masztu. Pomimo, że żeglowaliśmy poprawnie taktycznie to traciliśmy bardzo dużo na prędkości.
W pierwszym wyścigu finiszowaliśmy na dziewiątym miejscu. W drugim nieco przywiało co od razu dodało nam skrzydeł i przyniosło zwycięstwo. W kolejnych dniach znów było mało wiatru i zaliczyliśmy kilka wyścigów poza pierwszą dziesiątką. Ciężko było to zdzierżyć. Na domiar złego w szóstym wyścigu złapano nas na falstarcie. Dowiedzieliśmy się o tym na mecie na którą wpłynęliśmy na czwartej pozycji. Nie lubię gdybać ale gdyby nie ten falstart to uplasowalibyśmy się w tych regatach w okolicach trzeciego-czwartego miejsca.
Prawda jest taka, że wszyscy nasi rywale też mieli problemy z tymi trudnymi i wymagającymi warunkami. Jedni większe, drudzy mniejsze. Ale na koniec ci co mieli wygrać wygrali. I to mnie trochę martwi. Brazylijczycy, Anglicy, Francuzi, Niemcy, Nowozelandczycy będą naszymi głównymi rywalami w Londynie i na Majorce okazali się lepsi od nas.
Nie zamierzamy siedzieć z założonymi rękami, czekać aż pojawi się wybawienie i jakiś sposób na rozwiązanie naszych problemów. Każdego dnia po wyścigach siadaliśmy na długie odprawy, analizowaliśmy nasze starty, ustawienia, decyzje taktyczne i na bieżąco wyciągaliśmy wnioski. Jeszcze w trakcie regat dokonaliśmy kilka kluczowych zmian, które poprawiły naszą prędkość. Dopracowanie wszystkiego do lepszego poziomu będzie wymagało od nas kliku tygodni ciężkiej pracy na treningach przy słabym wietrze ale wydaje nam się, że wiemy już co musimy zrobić żeby w takich warunkach żeglować na równym poziomie z naszymi najgroźniejszymi rywalami. Nie sądzę, żebyśmy mieli kiedykolwiek nad nimi przewagę przy słabym wietrze tak jak mamy przy średnim i silnym. Ale zrobimy co w naszej mocy żeby poprawić to co nie zadziałało na Majorce.
Nasz kalendarz od teraz aż do Igrzysk w Londynie jest bardzo napięty. Już w najbliższy poniedziałek rozpoczynamy Mistrzostwa Europy. Będziemy żeglować u wybrzeży pięknego San Remo we włoskiej Ligurii. W zeszłym roku zdobyliśmy na mistrzostwach starego kontynentu srebrny medal. Zobaczymy jak będzie w tym roku. Wyniki i relacje po każdym dniu możecie śledzić na oficjalnej stronie regat tutajhttp://www.yachtclubsanremo.
Zapraszam też na mój profil na Facebook i Twitter.
Pozdrawiam, Mateusz