Dziś, w sobotę 31 października, o godzinie 1510 z portu w Arrecife na Lanzarote (W. Kanaryjskie) flota 63 najmniejszych jachtów regatowych żeglujących na transatlantyckich trasach wyruszyła do Pointe-à-Pitre na Gwadelupie. Przed zawodnikami 2770 mil samotnej żeglugi.
6265_MT 2015 fot Christophe Breschi(1).webp
Dzisiejszy start odbył się w deszczu i w trudnych warunkach pogodowych, jakie towarzyszyły przejściu chłodnego frontu atmosferycznego nad Lanzarote.
„Najgorsze będą pierwsze 2-4 godziny” – mówił Radosław Kowalczyk, jedyny Polak startujący w tym wyścigu przez telefon na kilka godzin przed startem. „Moja strategia jest prosta. Najpierw, w najtrudniejszych warunkach, po starcie, żeglować spokojnie, na zarefowanych żaglach. Potem, mam nadzieję, będzie można postawić spinakera. Trasa wygląda następująco: najpierw trzeba dopłynąć w pobliże Gran Canarii, potem zwrot i kurs pod Afrykę, gdzie pływa sporo na nieoświetlonych rybaków. Potem kolejny zwrot już prawie do celu. Pierwsze 3-4 dni nie będą łatwe, później warunki powinny być już stabilne, oby jak najdłużej. Znamy w miarę dokładne prognozy pogody na pierwsze 7 dni. Później, jeżeli nie uda się odebrać nic przez radio, jak zdarzyło się w pierwszym etapie, trzeba będzie żeglować trochę po omacku. Jestem przygotowany. Zrobiłem na jachcie wszystko, co chciałem. W drogę! Trzymajcie kciuki!”Bezpośrednio po starcie Kowalczyk musiał zawrócić na chwilę do portu ze względu na drobny kłopot techniczny, na szczęście udało się go szybko rozwiązać i wrócił na trasę o godzinie 1620. Obecnie żegluje bez przeszkód, nadrabiając stratę wynoszącą godzinę i 10 minut.
Regaty Mini Transat, rozgrywane co dwa lata, w tym roku po raz 20, to najtrudniejszy wyścig morski współczesnych czasów ze względu na niewielkie rozmiary jachtu, jego wyposażenie techniczne i długość trasy, która podzielona na dwa etapy trasa liczy w sumie 4020 mil morskich. Żeglujący samotnie, na zaledwie 6.5 metrowych jachtach o zerowym komforcie zawodnicy, zdani są wyłącznie na własne siły umiejętności – przepisy zabraniają im korzystania z map elektronicznych, komputerów nawigacyjnych i wsparcia z lądu. Na pokładach nie ma telefonów komórkowych ani satelitarnych. W sytuacji zagrożenia życia mogą wezwać pomoc, ale wszystkie „mniejsze” kłopoty muszą rozwiązać sami. Wielu z tych, którzy stają na podium, rozpoczyna później profesjonalną oceaniczną karierę regatową.
W pierwszym etapie, 19 września, z francuskiego portu Douarnenez wystartowało 72 zawodników. Jednak silny wiatr i duża fala na trasie były przyczyną wielu kłopotów technicznych i część zawodników musiała wycofać się z rywalizacji. Drugi etap rozpoczynają dziś 63 jachty. Jednym z nich jest CALBUD żeglujący pod polską banderą. Płynie na nim Radosław Kowalczyk, 39-letni szczeciński żeglarz, który jest trzecim w historii Polakiem, który ukończył regaty Mini Transat (2011) i pierwszym, który realizuje plan startu po raz drugi. Przed nim byli to Kazimierz Kuba Jaworski (1977, jacht SPANIELEK) i Jarosław Kaczorowski (2007, ALLIANZ).
Samo zakwalifikowanie się do udziału w Mini Transat to duży sukces – z ok. 400 zgłoszeń spełniających warunki organizatorzy wybierają ok. 70 najlepszych ich zdaniem żeglarzy. Aby wystartować w roku 2011 Kowalczyk przygotowywał się sześć lat. Swój cel zrealizował – dopłynął do mety. Trzy kolejne lata zajęło mu ponowne znalezienie się na starcie. Teraz, na nowym jachcie, chce znaleźć się jak najwyżej w klasyfikacji. Pierwszy etap, w którym miał kilka kłopotów technicznych, ukończył na 15 pozycji w kategorii jachtów prototypowych* (na 26 startujących do mety dotarło 20 zawodników; w kategorii seryjnej startowało 46 jachtów, ukończyło 43).
Jacht Kowalczyka to ultranowoczesna jednostka, zbudowana w Polsce w całości z laminatu węglowego. Projektantem jest Étienne Bertrand, znany francuski specjalista od jachtów klasy Mini, a wykonawcą szczecińska stocznia Yacht Service. Start Polaka w regatach Mini Transat po raz drugi wspiera firma CALBUD.
Pierwsi zawodnicy spodziewani są na mecie około 14 listopada, po dwóch tygodniach od startu. Rozdanie nagród za drugi etap regat odbędzie się 26 listopada w Pointe-à-Pitre a oficjalne zakończenie Mini Transat Îles de Guadeloupe 5 grudnia na targach Nautic w Paryżu. Dopiero potem zawodnicy wrócą do domów.
Milka Jung
*Jachty Mini rywalizują w dwóch kategoriach, seryjnej (Serie) i prototypowej (Proto). Prototypy, a wśród nich również CALBUD Radka Kowalczyka, to jachty, na których testowane są pionierskie materiały i rozwiązania techniczne. Wchodzą one potem do szerszego użytku w „dużych” oceanicznych klasach regatowych oraz na oceanicznych jachtach turystycznych. Znane dziś szeroko „wynalazki” takie jak podwójne sztagi i bliźniacze foki, bliźniacze płetwy sterowe, ruchomy balast, uchylny kil, węglowy takielunek czy asymetryczne spinakery po raz pierwszy testowane były właśnie na prototypach Mini. W kategorii Proto nie ma ograniczeń konstrukcyjnych. Podstawowe różnice pomiędzy jachtem seryjnym i prototypowym to wyższy maszt, lżejszy kadłub, uchylny balast, większa powierzchnia żagli oraz możliwość wykorzystania najnowocześniejszych materiałów.
Mini to jednostki przeznaczone do szybkiego żeglowania regatowego. Zapewniają zero komfortu, wysoki poziom adrenaliny oraz możliwość rywalizacji w jednej z najciekawszych klas na świecie, będącej przepustką do kariery oceanicznej. Ścigali się tu m.in. bracia Loïck i Bruno Peyron, Jean-Luc Van Den Heede, Yves Parlier, Laurent i Yvan Bourgnon, Isabelle Autissier, Michel Desjoyeaux, Ellen MacArthur, Roland Jourdain, Marc Guillemot, Thomas Coville, Alex Pella, Catherine Chabaud, Lionel Lemonchois, Yannick Bestaven czy Tanguy de Lamotte – dziś legendy światowego żeglarstwa lub czynni zawodnicy z najwyższej półki.
Strona regat: http://www.minitransat-ilesdeguadeloupe.fr/
Twitter: @MiniTransat2015
Tracking online: http://www.minitransat-ilesdeguadeloupe.fr/cartographie?lang=en