Cześć,
„Ulysses” załadowany jak nigdy. Żywność na pół roku, 1,5 tony wody i paliwa,
części zapasowe itd., itd. Jestem przerażony ilością ale znawcy tematu mówią,
że nigdy nie będę tego żałował, bo na Polinezji wszystko jest bardzo drogie.
Bez pomocy Tadeusza i Piotra z Panamy zaopatrzenie byłoby męczące ale zupełnie
inaczej to wygląda z okien klimatyzowanego Mercedesa. Dzięki
Panowie! Czekamy jeszcze na agenta Tito, który już wczoraj miał załatwić
odprawę wyjazdową a mimo, że jest już szesnasta następnego dnia ciągle go
nie widać! Maniana! W Panamie dzięki towarzystwu miejscowej Polonii
było świetnie!
Spotkałem tu Zygmunta Kowalskiego, naszego
kolegę ze Szczecina, który w tej chwili żegluje w tych rejonach. Żal płynąć ale
przygoda wzywa! Następne wieści z Galapagos za jakiś tydzień, jak Neptun
pozwoli bo wiatry tu wyjątkowo kapryśne, a w zasadzie to ich nie ma… Bądźmy
jednak dobrej myśli
Pozdrawiam Mirek Lewiński
s/y Ulysses
Foto:
Zygmunt Kowalski