Trudno wyobrazić sobie długie podróże oceaniczne bez autopilota na jachcie. Obecnie dostępne są niezawodne systemy automatycznego pilotowania, ale dawniej żeglarze również radzili sobie z zapewnieniem sobie chwilowej przerwy od stania przy sterze.
Historia autopilotów jachtowych
Czym jest i jak ogromne znaczenie dla współczesnego żeglarza oceanicznego ma pilot automatyczny nie trzeba tłumaczyć. Te pierwsze były bardzo proste. Jedna płetwa wystawała do góry na wiatr a druga połączona z tą pierwszą przekładnią zastępowała ster. Jacht był więc zawsze ustawiany pod tym samym kątem do wiatru. Późniejsze konstrukcje to połączenie kompasu ze sterem. A więc jacht był ustawiany zawsze na tym samym kursie kompasowym. Pierwszy system miał tę wadę że przy zmianie kierunku wiatru, np. w czasie gdy żeglarz spał, jacht zbaczał z kursu. Wada drugiego systemu jest bardziej groźna bo zmiana kierunku wiatru przy tym samym kursie kompasowym wymaga zmiany ustawienia żagli. Jeżeli tego nie zrobimy jacht może nawet zostać wywrócony.
6947_voiles.webp
Oczywiście konstruktorzy samosterów stale pracują nad udoskonaleniem swoich produktów. Ogromną rolę odgrywają w tych postępach żeglarze oceaniczni. To oni testują nowe rozwiązania, a jako że nie są ani firmami ani nawet etatowymi pracownikami biur projektowych jedyną formułą wynagradzania ich za to jest sponsoring. Nadmieniam to, aby lepiej zrozumieć ze sponsor to nie tylko ten co daje kasę za logo na żaglu.
Prace nad rozwojem autopilotów dla jachtów
Thomas Coville, znany z wielu rekordów pod żaglami, wyjaśnia na stronie internetowej francuskiego miesięcznika voilesetvoiliers.com zasadę działania autopilota na swoim najnowszym trimaranie. Jest to urządzenie stosowane z powodzeniem, jak wyjaśnia żeglarz, w marynarce wojennej. Trzy podstawowe receptory dają sygnał do komputera który jest mózgiem siłownika ustawiającego ster. Te receptory to: na topie masztu który mierzy kierunek i siłę wiatru oraz lokalizuje jacht; pod dnem jachtu który mierzy szybkość; i w kompasie który pokazuje aktualny kurs jachtu.
Dodatkowe receptory, i to jest ta nowość którą właśnie testuje Thomas to receptory kąta ustawienia żagli, kąta pochylenia jachtu i analizator prognoz pogody. Trzeba przyznać że to już nie tylko „samoster” ale wręcz mózg jachtu. Dzięki temu rola żeglarza ogranicza się do obserwowania pracy urządzeń i ewentualnego korygowania danych odbieranych i przekazywanych przez receptory. Oczywiście i taki doskonały pilot automatyczny ma wady. Podstawową jest, a doznał tego na własnej skórze polski żeglarz startujący 4 lata temu w Vendee Globe Zbigniew Gutkowski, że gdy jeden z receptorów przestaje działać, samoster „głupieje” i może to skończyć się wywrotką jachtu, albo tak jak w przypadku jachtu Gutkowskiego, płynie on gdzie chce. Tak więc, pomimo tak dużych postępów myśli technicznej, jedynym niezawodnym na pokładzie jachtu jest żeglarz.
Z Agde dla SailBook.Pl Andrzej Kowalczyk 19/10/2016