Za zgodą Jerzego Kulińskiego www.kulinski.navsim.pl
Silniki w pewnym sensie są podobne do kotów. Mam w ogrodzie pięknego, czarnego dzikiego kota. Zbudowałem mu drewnianą budę z tarasem, ściany, podłoga i sufit doskonale ocieplone, otwór wejściowy przesłania tekstylna kurtyna. Wewnątrz miękkie poduchy, miłe w dotyku.
I co ? Kot najczęściej, bez względu na temperaturę sypia na betonie pod zaparkowanym samochodem.
Z silnikami jest podobnie. Lubią być lubiane, ale nierzadko demonstrują niezrozumiałe grymasy.Nad grymasami pewnego silnika jachtowego rozmyślali Tadeusz Lis i Marek Wąsik. Nie na sucho, nie na sucho.
Tymczasem okazało, że to wcale nie taki odosobniony przypadek
Stąd pytanie Błażeja Drygasa.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Panie Tadeuszu,
Mam pewną zagwozdkę z silnikiem Sole Diesel, rocznik 2010, moc 55KM na jachcie znajomego. Silnik odpala na dotyk, nie ma żadnego problemu z jego odpalaniem.
Problem się pojawia w momencie nagłego schodzenia z obrotami do biegu jałowego i wrzucania biegu wstecznego – silnik momentalnie gaśnie. I niestety póki jest ciepły ponownie nie odpala. Sytuacja szczególnie stresująca podczas manewrów portowych. Czy ma Pan pomysł w czym tkwi szkopuł? Jacht będzie stał przynajmniej kolejny sezon na lądzie i jest okazja, żeby zrobić remont, tylko od czego zacząć?
Pozdrawiam,
Błażej Drygas
Panie Błażeju,
to jest dokładnie ten temat, o którym obiecałem napisać.
Z analogiczną sytuacją zmagaliśmy się w zeszłym roku z dwucylindrową Kubotą Z482, która miała zastąpić na „Vedze” Marka Wąsika wysłużonego benzyniaka 021.
Podeszliśmy do tego jak zawodowcy. Silnik został rozebrany, wymienione uszczelniacze główne, trzonków zaworowych, uszczelka pod głowicą.
Wyregulowane wtryski, nienaganna praca zregenerowanej pompy wtryskowej. Działa na 100% pompa paliwowa. Kompresja – po zbóju.
Ale mój brat bliźniak, Marek Wąsik, mający dużo czasu wieczorami w swojej szopce, zbudował stanowisko do testów. I godzinami sycił uszy spokojnym pomrukiem dwucylindrowego dieselka. Po latach wierzgania, udało się go osiodłać. Jadł z ręki, zapalał od dotknięcia, a zużycie paliwa można było mierzyć kieliszkami na motogodzinę.
Zima się skończyła, Marek wziął małego bydlaczka pod pachę, włożył go do „Vegi” i zaczął przestępować z nogi na nogę, czekając kiesy przyjedzie klubowy dźwig i Vega spocznie na spokojnej wodzie stepnickiego portu.
Oczywiście jak to przy konwersji napędu trochę czasu zajęła integracja z przekładnią nawrotną combo, ale – miłość wszystko pokona i przyszedł wreszcie długo wyczekiwany d-day. Marek odpalił silnik – no i potem zaczęło się dokładnie to co Pan opisał.
Z ukochanego słodkiego bobaska wyszło jakieś półdiablę weneckie. Pod obciążeniem popracował, obroty zjeżdżały i silnik stawał w nieprzeniknionym uporze nie dając się uruchomić. Ostygł i zabawa się powtarzała. Marek jest człowiekiem upartym i bardzo późno się poddaje, ale gdy wychrypiał w słuchawkę: wyrzucam go z burtę, zrozumiałem, że muszę natychmiast przyjechać i udzielić im pierwszej pomocy polekarskiej. Tak, to nie przejęzyczenie. Na pierwszy rzut poszedł Marek, jako łatwiejszy do uzdrowienia.
Marka leczy się prosto, dzięki odkryciu na skalę światową, którego dokonał zupełnie przypadkiem. Otóż zbadał on w drodze doświadczeń laboratoryjnych, że zmieszanie w odpowiednich proporcjach Jacka Danielsa z Pepsi (Ale uwaga! Nie z Colą!!!) pozwała odtworzyć niemal idealnie zapach przemysłowego, bardzo żrącego płynu, który jest w reglamentowanym dostępie używany do czyszczenia zapuszczonych rur kanalizacyjnych (Marek z pierwszego powołania jest hydraulikiem).
Kupiłem litr Jacka + zgrzewką dużą Pepsi. Marek sporządził miksturę, przebraliśmy się zapobiegawczo w piżamy (nie wyobrażacie sobie co takie 2 x po pół litry na głowę może uczynić z człowiekiem).
No zaczęliśmy debatę:
- Hipoteza nr 1; puchną tłoki I silnik się przyciera. Upadła, po zgaśnięciu obracał się z identycznym oporem jak przed
- Hipoteza nr 2: pada pompa paliwowa bo stara membrana wiotczeje pod pływem temperatury. Upadła
- Hipoteza nr 3: Pompa wtryskowa. Niestety była nienaganna
- Hipoteza nr 4: Wtryski. Sam je kupiłem jako nowe i na wszelki wypadek sprawdziłem na maszynie
I przy czwartym kubku boskiego napoju przyszło olśnienie. Brak lub zużyte podkładki pod jeden z wtryskiwaczy!
Następnego dnia pognałem do Szczecina i kupiłem 2 komplety kalibrowanych podkładek. Dokładnie dopasowanych do tego konkretnego modelu silnika. Jak działała ta bomba z opóźnionym zapłonem? Gdy wtryskiwacz nie był odpowiednio izolowany termicznie po rozgrzaniu jego tłoczek zacierał się w prowadnicy. Póki pracował na wysokich obrotach jego chłodzenie paliwem było dostateczne – a i zwiększone ciśnienie pompy robiło swoje.
Po wymianie – silnik ożył i znów jest kochanym, czwartym członkiem rodziny.
Zatem Panie Błażeju – niech Pan sprawdzi pompę wtryskową, wtryski i obowiązkowo kupn opodkładek trzymających ściśle wymiar
To szybka piłka.
Powodzenia
Pozdrawiam cały Klan SSI.
T.L